Miasto i Gmina Lubin pozostaną w swoich dotychczasowych granicach. Taką decyzję podjęła Rada Ministrów. (…) Mimo, że jestem lubinianinem uważam, że próba siłowego odebrania sąsiedniemu samorządowi jego terenów i środków finansowych powinna zostać powstrzymana. Stało się tak, jak zapewniałem na wielu spotkaniach z mieszkańcami Gminy Lubin. Rząd Prawa i Sprawiedliwości na taki dyktat nie wyraził zgody. Gratuluję Mieszkańcom Gminy Lubin oraz wójtowi Tadeuszowi Kielanowi, którzy włożyli wiele zaangażowania, pracy i serca, by pokazać, jak bardzo zintegrowaną społeczność tworzą.
Cytowany wyżej wpis, jaki poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Kubów zamieścił wczoraj w mediach społecznościowych, to już pewna wiadomość. Premier Mateusz Morawiecki podpisał bowiem w ubiegłym tygodniu rozporządzenie Rady Ministrów dotyczące m.in. zmian granic niektórych polskich gmin. Nie ma w tym dokumencie żadnego zapisu, który ustalałby nowe granice obu lubińskich gmin wiejskiej i miejskiej.
Tym samym zamyka się pasmo niepokojów i konfliktów, jakie kilka miesięcy temu wywołał zamiar aneksji siedmiu sołectw gminy wiejskiej przez miasto. Pomysł zainicjował prezydent Lubina Robert Raczyński, a przeciw był zdecydowanie wójt Lubina Tadeusz Kielan. Nie był to jednakże tylko spór dwóch włodarzy. W obu gminach odbyły się konsultacje społeczne, z których niewątpliwie wynikało, że mieszkańcy gminy wiejskiej nie akceptują przejęcia części swojego terenu przez samorząd miejski. Z kolei wśród obywateli miasta zainteresowanie zmianą obszaru Lubina było znikome, aczkolwiek osoby uczestniczące w głosowaniu (którego przebieg był kwestionowany co do legalności) wypowiedziały się raczej za powiększeniem miasta.
W tle zimnej wojny obu samorządowych elit były nie tylko obawy o przechwycenie przez miasto dobrze zorganizowanych sołectw gminy. Wielu mieszkańców wręcz obawiało się zatrzymania rozwoju tych najmniejszych cząstek samorządowej wspólnoty, jakimi są sołectwa. Nie są też tajemnicą kwestie związane z zadłużeniem miasta Lubina, które – gdyby doszło do aneksji siedmiu sołectw, mogłoby na pewien czas złagodzić skutki balastu kredytowego.
W powiązaniu z tymi próbami modyfikowania kondycji budżetowej miasta Lubina, miały też miejsce – chwilami dosłowne – potyczki na niwie komunikacyjnej. Gdy uruchomiona miała być po wieloletniej przerwie łączność kolejowa pomiędzy Lubinem a Wrocławiem, okazało się, że z rozkładu jazdy „wypadły” przystanki zlokalizowane na obszarze gminy wiejskiej. Wzbudziło to wręcz gniew wielu mieszkańców, którego apogeum stało się zablokowanie magistrali w dniu, kiedy miała się odbyć inauguracyjna feta w Lubinie. Ostatecznie mieszkańcy tych miejscowości uzyskali to, że po tygodniu włączono ich do planu połączeń, choć włodarz miasta Lubina odgrażał się najpierw, że należy „batożyć” protestujących przeciw komunikacyjnemu wykluczeniu, a potem sugerował, że pociąg Lubin – Wrocław nie powinien się zatrzymywać nawet w Legnicy. Na szczęście samorząd wojewódzki, który jest organizatorem Kolei Dolnośląskich wykazał się zmysłem społecznym.
Starcia lokalnych polityków nie zmieniły dobrych i przyjaznych relacji samych mieszkańców. W Dzień Kobiet w lubińskiej galerii Cuprum Arena. Miały miejsce występy zespołów ludowych, pokazy rękodzieła, wspólna konsumpcja jabłek. 17 marca ulicami miasta przeszedł Marsz Przyjaźni.
Co więcej, także wśród lubińskich radnych miejskich, w sprawie aneksji gminy wiejskiej, nie było jednomyślności. Część rajców głosowała przeciw wyrywaniu wsi do miasta. Wyrazicielem tej opinii był radny miejski Franciszek Wojtyczka z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Od początku apelował on do sumień i rozumu radnych klubu Lubin 2006 wykonujących dyspozycje swego lidera, czyli Roberta Raczyńskiego. Wczoraj radny napisał m.in.: jako radny Gminy Miejskiej Lubin nie chcę bogacenia się miasta, w którym mieszkam i działam, kosztem innych gmin. Chcę żyć z sąsiadami na stopie wzajemnej pomocy i zrozumienia. Powtórzę słowa z mojego innego wpisu: żyjesz, daj żyć także innym. Dla mnie to było takie działanie z pozycji siły i cwaniactwa. Nie popierałem i nie chciałbym robić nic, co może innym sprawiać gorsze warunki bytowania.