20-letnia Daniela Kosińska to zawodniczka z charakterem i ogromnym talentem, jednak bez pracy talent nie znaczy nic. Jest absolutnie świadoma, że sportowiec nie może spoczywać na laurach.
Wychowanka Górnika Polkowice i młodzieżowa reprezentantka Polski, którą wylany na treningach pot doprowadził, aż do ligi angielskiej. Dla wielu jest wzorem profesjonalizmu, którego jej zdaniem bardzo w polskiej lidze brakuje. To właśnie dlatego w tak młodym wieku nasz kraj opuściła, o czym już pisaliśmy w naszym portalu.
Miałaś dość polskiej ligi. Chciałaś ją jak najszybciej opuścić. Czym to było spowodowane?
Jest mnóstwo czynników, które na to wpłynęły. Ja nie patrzę na pieniądze, dla mnie rozwój sportowy zawsze stał na pierwszym miejscu. Często do mojej pasji, wraz z rodzicami dokładaliśmy. Internaty, bursy to wszystko kosztuje, ale to nie był problem. Mi chodzi o profesjonalizm! Nie tylko u trenerów, zarządu, ale i u zawodniczek. Nie każda chce być najlepsza na świecie. To zrozumiałe, ale niech zrozumieją, że ktoś może chcieć. Nie było takiego zaangażowania na jakie liczyłam, którego oczekiwałam. Wszyscy skupiali się na tym co tu i teraz. Trzeba myśleć też o tym co jutro…
Jeśli zawodniczka ma 23, 24, 25 lat i chce założyć rodzinę często musi zostawić futbol. Nie da się żyć za pieniądze wypłacane w piłce kobiecej lub trzeba pracować w kilku miejscach jednocześnie… Zgodzisz się z tym?
Oczywiście. To jest temat, od którego uciec się nie da. Trzeba na to patrzeć. Część zawodniczek, które kończą karierę są po studiach. Odchodzą, bo nie ma przyszłości. Liczby, które mogą zarobić w studiowanym przez siebie zawodzie są kilkukrotnie większe, niż te, które zarobisz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po prostu pracując w innych branżach zarobisz więcej. To duży problem.
Gdyby powstały w polskiej lidze takie marki jak Legia, Śląsk, Wisła byłoby łatwiej, żeby liga była mocniejsza?
To jest rzecz, która powinna zostać zrealizowana kilka lat temu. Patrząc na zachodnie ligi zagraniczne to ten chwyt marketingowy został zastosowany już dawno. Weźmy Aston Ville. Jeśli kibice przychodzą na mecze mężczyzn, a wiedzą, że jest drużyna kobiet to też się nią zainteresują. To naturalne. Czym dla kibica byłoby kobiece „el classico”? Gdyby Real miał drużynę kobiecą? To byłaby ogromna promocja. To jednak nie mogłoby pójść tyko w zmianę nazwy, ale i organizacji…
Jak wygląda życie piłkarki w polskich klubach? Czy spędzałaś w klubie polskim tyle czasu dziennie co w Aston Villi?
Tutaj, w Anglii, tego czasu w klubie spędza się zdecydowanie więcej, ale mogę też powiedzieć, jak wyglądało to we Wrocławiu. Zaskoczę was, ale źle nie było. Miałam szkołę sportową, do tego dochodził klub. To było dobre rozwiązanie. Trzy godziny dziennie na boisku z piłką. To bardzo ważne. Później, gdy przeszłam do Białej Podlaskiej trening trwał półtorej godziny. Tam były zawodniczki, które pracowały. Trenowałyśmy wieczorem. Pewnie z tego powodu. To też nie jest dobre, kiedy trenujesz pod wieczór.
Rzeczywiście, człowiek najlepiej uczy się z rana… Słaba liga polska to słaba reprezentacja? Ta dziś opiera się na zawodniczkach, które z kraju wyjechały. Tak jak ty właśnie.
Też tak uważam. Od paru lat piłka kobieca stoi w miejscu. W sporcie jak nie idziesz do przodu to się cofasz…
To tylko początek rozmowy z Danielą Kosińską.
Cała rozmowa na video, do obejrzenia którego zaprasza Łukasz Ciona.
Początek rozmowy spisał: Dariusz Nowakowski