Do niedawna mieszkańcy mieli wybór. Segregować śmieci i płacić mniej albo nie segregować i płacić troszkę więcej. Teraz już wyboru nie ma. Polska musi spełniać coraz bardziej rygorystyczne normy dotyczące recyklingu, a kto się wyłamie, może za to słono zapłacić.
Wysokie stawki za wywóz i ewentualne kary mają nas skłonić do segregacji. Rząd i samorządy dwoją się i troją, by wyedukować społeczeństwo, ale zaglądając w miejskie śmietniki, odnosi się wrażenie, że wiedza poszła w las. Kiedy na liście opadów do segregacji, pojawiły się dodatkowo bioodpady, zgłupieliśmy całkiem. Obierki i resztki jedzenia wyrzucamy w… opakowaniach foliowych, czego logika pojąć nie może. Są też tacy, których denerwuje to, że muszą wymienić kolejny pojemnik na śmieci. Takie są wymogi i basta.
Segregację dobrze jest zacząć od bioodpadów a nie na nich kończyć, ponieważ są one, jako jedyne, w 100% poddawane recyclingowi. W dodatku mogą stanowić nawet 30% wszystkich śmieci. W naszym interesie jest to, żeby wszystkie odpady organiczne znalazły się w tym brązowym pojemniku, to wszystkie inne pojemniki będą dużo bardziej suche i odzyskamy z nich znacznie więcej surowca wtórnego.
Wciąż jednak nie wiemy, co powinno lądować w bioodpadach. Główna zasada jest taka, że wrzucamy tam tylko produkty pochodzenia roślinnego i skorupki jaj. Jeśli resztki spleśnieją, również możemy je tam wrzucić. Podobnie jak fusy z kawy i herbaty, ale herbatę w torebkach traktujemy już inaczej. Zawartość torebki można wrzucić do odpadów bio, ale resztę do zmieszanych. W przypadku jogurtów, śmietany, serków zawartość można wylać do zlewu.
Problemem wciąż jednak pozostaje segregacja śmieci. Paragony i ręczniki papierowe wciąż lądują w pojemnikach na papier, a nie powinny. Istnieje jednak prosta reguła, która intuicyjnie pozwoli nam dokonać słusznego wyboru. Jeśli materiał jest suchy, to lepiej go wrzucić do materiałów surowcowych. Jeżeli jest mokry i mamy wątpliwość, do zmieszanych.
Od 1 stycznia 2020 w całym kraju obowiązuje podział odpadów na pięć frakcji: zmieszane odpady komunalne, selektywnie zbierane odpady komunalne, odpady zielone, wielkogabarytowe i odpady budowlane. Mieszkańcy gmin należących do Związku Gmin Zagłębia Miedziowego za śmieci płacą odpowiednio: 33 zł od gospodarstwa jednoosobowego i 66 zł od gospodarstwa wieloosobowego.
Ceny wzrastają wszędzie. Przykładowo, niedawno w Lubinie ceny te wzrosły czterokrotnie, co relacjonowaliśmy w serwisie video naszego portalu.
Dlaczego tak drogo? Ceny za odbiór odpadów rosną w Polsce już od stycznia 2018 r., kiedy weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 6 marca 2017 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska. Następne było obwieszczenie Ministra Środowiska w sprawie wysokości stawek opłat za korzystanie ze środowiska na 2019 i 2020 rok, które znacznie podniosło tak zwaną „opłatę marszałkowską” za składowanie odpadów komunalnych. To właśnie ta opłata w dużej mierze odpowiada za wzrost kosztów odbioru i zagospodarowania odpadów. Jeszcze pięć lat temu jednostkowa stawka opłaty dla pozostałości z sortowania wynosiła 73,60 zł za 1 tonę – obecnie opłata ta wynosi 170 zł, a w roku 2020 będzie to aż 270 zł (oznacza to, że firma, która przyjęła na składowisko 100 tys. ton odpadów w 2014 zapłaciła 7,36 mln zł, podczas gdy w 2020 roku zapłaci prawie 20 mln więcej).
Klaudia Beker