Co przekonało go do powrotu do Lubina? Czy opaska kapitańska wyzwala w nim większą odpowiedzialność? Kiedy wróci wielkie Zagłębie? Czy ostatnia wygrana z Wisłą Płock to początek ucieczki przed spadkiem? O tym wszystkim i nie tylko, przed Derbami Dolnego Śląska, porozmawialiśmy z kapitanem Zagłębia Lubin – Bartoszem Kopaczem.
W piątkowy wieczór w końcu udało się wam przełamać. Czy mecz z Wisłą Płock był takim, na jaki wszyscy w Lubinie czekali?
No tak, ta seria bez wygranej trwała zdecydowanie za długo. To już nie tylko w tym roku te mecze, zaczęła się jeszcze w poprzednim roku. Na pewno potrzebowaliśmy tego zwycięstwa dla naszych głów, by uwierzyć, że potrafimy i dobrze grać i wygrywać. W tych dwóch poprzednich spotkaniach gra nie wyglądała tak źle, ale brakowało punktów. W końcu złożyło się tak, że dobra gra przyniosła punkty.
Wróciłeś do Zagłębia po półtorarocznej przerwie. Jak podsumujesz ten czas spędzony w Gdańsku?
Myślę, że nie był to stracony czas. Trochę tych meczów się uzbierało. 48 spotkań przez 1,5 roku – myślę, że to niezły wynik. Oczywiście nie wszystkie były od początku do końca, ale myślę, że był to niezły okres w mojej karierze.
Kiedy przechodziłeś do Lechii podkreślałeś, że to krok do przodu. Rozwinąłeś się w Gdańsku?
Myślę, że na pewno nabrałem tam doświadczenia, rozegrałem sporo spotkań i z każdego meczu coś można wyciągnąć. Wyznaję zasadę, że w każdym wieku można się sporo nauczyć, nie tylko jak masz 18 lat. Teraz mam 29, zbliżam się do trzydziestki, więc cały czas myślę, że można wyciągać coś z meczów, z treningów.
Twoja droga pomiędzy Lubinem, a Gdańskiem, to droga trenera Piotra Stokowca. Czy osoba trenera też miała znaczenie przy twoim powrocie do Lubina?
Nie mogę ukrywać, że na pewno był to jeden z czynników. Osoba trenera w klubie jest bardzo ważna – każdy zawodnik przechodząc do klubu patrzy, kto jest tym trenerem. Znałem Piotra Stokowca, ludzi którzy z nim pracują i wiedziałem, jak ta ich praca wygląda. Wiedziałem, że wszystko będzie profesjonalne i będzie poukładane. Mi odpowiada ten styl pracy.
Wróciłeś do Zagłębia silniejszego, czy słabszego?
Ciężko powiedzieć, bo zmian trochę jest. Kilku zawodników zostało z tej mojej poprzedniej przygody z Zagłębiem. Myślę, że zespół przede wszystkim jest młodszy. Więcej jest zawodników, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w dorosłej piłce. Kwestią czasu jest kiedy oni zaczną grać więcej i Zagłębie będzie się stawać coraz mocniejsze.
Jesteście taką mieszanką doświadczenia i młodzieży, a ty od tej rundy masz nową funkcję. Czy jako kapitan czujesz dodatkową odpowiedzialność, także za tych młodych zawodników?
Czuję się odpowiedzialny. Nie tylko opaska, ale też fakt, że jestem jednym z bardziej doświadczonych zawodników w zespole. To zmusza do takiego poczucia odpowiedzialności. Ci młodzi chłopcy muszą mieć się od kogo uczuć, od kogo czerpać wzorce zachowań. Jak byłem młody to też patrzyłem na zachowania starszych zawodników – jak trenują, jak spędzają czas poza treningami. Chciałbym świecić przykładem.
Przyszedłeś z zespołu, który walczy o europejskie puchary do drużyny, gdzie nie działo się ostatnio najlepiej. Czy to zwycięstwo z Wisłą Płock to pierwszy krok do tego, by uniknąć walki o utrzymanie?
Bardzo bym chciał, aby tak było. Od początku tej rundy było widać, że idzie to w dobrym kierunku. Ta gra się dosyć nieźle układała, stwarzaliśmy sytuacje, ale tak jak już mówiłem wcześniej – nie dawało to efektów w postaci punktów. Wierzę, że tym meczem zaczniemy wygrywać spotkania. Potrzebujemy marszu w górę tabeli. Nie chcemy martwić się o utrzymanie, tylko regularnie punktować.
Patrząc na wasz potencjał kadrowy – czy miejsce Zagłębie jest znacznie poniżej waszych możliwości?
Tak. W tym zespole jest jakość – zwłaszcza jak wszyscy będą zdrowi, nie będą pauzować za kartki, to mamy mocny zespół. Zdecydowanie to miejsce jest poniżej ambicji każdego z nas.
Ruchy, które się dokonały: powrót Piotrów: Burlikowskiego i Stokowca, pozwala wierzyć kibicom, że wróci wielkie Zagłębie?
Na pewno te zmiany na pewno są optymistycznym prognostykiem, ale pamiętajmy, że nic nie da się zrobić z dnia na dzień. Bardzo bym chciał, aby to przebiegło najszybciej, jak tylko się da i żeby Zagłębie wróciło do walki o górną część tabeli, a nie biło się o utrzymanie. Oby ten proces przebiegł sprawnie. Można tu stworzyć zespół, który będzie silny jak na polskie warunki.
We Wrocławiu nie wygraliście od 2016 roku, czyli od momentu gdy trenerem Zagłębia był…Piotr Stokowiec. Jak wygląda atmosfera w zespole, czujecie pozytywną adrenalinę?
Zależy jak do tego podejść. W sumie – to jeden mecz z wielu, w nim można zdobyć 3 punkty, tak jak w każdym innym z 33 pozostałych meczów. Z drugiej strony nie oszukujmy się, że każdy wie co to są derby. Ten pojedynek będzie miał więcej smaczków, niż zwykły ligowy mecz. Mobilizacja w zespole jest i na pewno nie zabraknie nam ambicji i waleczności. Pokazywaliśmy to wiele razy. W każdym meczu traciliśmy pierwsi bramkę, ale potrafiliśmy odpowiedzieć. Widzę, że reakcja zespołu jest naprawdę bardzo optymistyczna.
Cofnijmy się o dwa lata. Grałeś już taki jeden mecz na stadionie we Wrocławiu – Derby Dolnego Śląska. Pamiętasz jaki był wtedy wynik?
Cóż…4:4, nawet strzeliłem wtedy bramkę (uśmiech).
Czy to był najbardziej szalony mecz, w jakim wziąłeś udział?
Chyba tak, bo zdarzały się mecze gdzie z 0:2 dało się wyciągać 3:2. Ten mecz to było jednak coś wyżej. Wszystko się zmieniało. Raz Śląsk prowadził, potem my, potem straciliśmy zwycięstwo w ostatniej minucie. Na pewno dla kibiców to było świetne widowisko. Pamiętam to dobrze, bo to był chyba mój setny mecz w Ekstraklasie, który uczciłem bramką. To był dobry mecz, ale chcemy teraz grać o pełną pulę. Remis nas nie zadowoli.
To będzie spotkanie obu zespołów w kryzysie. Czy to Śląsk grając u siebie będzie faworytem tego meczu, czy może wy po odbiciu się od dna w ostatnim spotkaniu staliście się tym faworytem?
Nie będzie faworyta. Nikt nie będzie faworytem. W naszej sytuacji tak to wygląda, że nikt się tym faworytem nie będzie. Trzeba wyjść na boisko i pokazać swoją jakość.