50-lecie polkowickiej „Marysieńki”

W 1973 roku, po kilkunastu miesiącach przygotowań urzędniczych, oficjalnie zaistniał ROD „Marysieńka”. Minęło pół wieku i działkowcy uczcili to wydarzenie imprezą połączoną z dożynkami.

ROD „Marysieńka” to 212 działek. Niewiele osób wie, skąd wzięła się taka nazwa. Otóż żona pierwszego z prezesów miała na imię Maria i postanowiono, że pieszczotliwa wersja tego imienia będzie nazwą ogrodu. Trudno jest nawet kupić tutaj działkę – rodzice przekazują je dzieciom, dziadkowie wnukom. Przetrwało wiele drzew sadzonych na początku działania ogrodów: czereśnie, jabłonie, śliwy czy grusze.

Mam tutaj działkę od początku – mówi Józef Pabisiak. – Tu po prostu było pole zaorane przez PGR. I trzeba było pomału, stopniowo to zagospodarować. Wylosowałem swoją działkę. Na początek przywiozłem lepszą ziemię – tutaj są lekkie, piaskowe ziemie. Planowałem, gdzie co sadzić, gdzie warzywa, gdzie owoce. Pracowałem w kopalni, tutaj naprzeciwko, a po pracy chodziło się na działkę. No i tak to trwa do dziś. Żona zajmuje się kwiatami, ja gruntem uprawnym.

Tu były zachwaszczone ugory – potwierdza Zbigniew Zagrodnik. – Przygotowanie tej ziemi do uprawy to była ciężka praca. Jak się już udało doprowadzić działkę do takich warunków, że można było uprawiać i warzywa, i krzewy, i drzewa to było już dobrze. Chowaliśmy też różne zwierzątka: króliki, kaczki, kurki. Wiadomo, że w tamtych latach było ciężko coś kupić. Trzeba było sobie samemu wyhodować i pielęgnować to, żeby mieć jakiś pożytek. My, jako starzy działkowcy, tradycyjnie jeszcze utrzymujemy warzywa, owoce. Ci młodsi stawiają raczej tylko na rekreację. Szczerze mówiąc, nie dziwię się im. Nie wyobrażam sobie życia bez działki.

Podczas wspólnego świętowania doceniono zarówno weteranów, jak i młodszych działkowców za ich trud wręczając pamiątkowe dyplomy.

Dzisiaj mamy podwójne święto: dożynki i pięćdziesięciolecie naszego ogrodu – mówi Andrzej Brzustowicz prezes zarządu ROD „Marysieńka”. – Do dzisiaj mamy dwudziestu działkowców, którzy są z nami od samego początku. Staramy się współpracować z działkowcami. W „Marysieńce” nie ma dominującego typu działki: uprawiane są owoce, warzywa, są oczywiście także trawniki. Działki służą i rekreacji, i produkcji roślin na własne potrzeby. Ta struktura ogrodów zmieniała się z czasem. Na początku były to ogrody uprawne i produkcyjne. Oprócz warzyw i owoców hodowano tu kury, króliki, nutrie, a nawet świnie. Takie były wtedy potrzeby. Mijający rok był ciekawym, ciepłym i urodzajnym okresem.

Działkowców odwiedził burmistrz Polkowic, który podziękował im za ich pasję i pracę włożoną w utrzymanie ogrodów.

Bardzo ważne jest to, by wspomagać naszych działkowców – mówi burmistrz Łukasz Puźniecki. – Dla nich to miejsce do spędzania wolnego czasu, realizacji swoich pasji i odpoczynku, a dla miasta to są zielone płuca. To miejsce, które upiększa naszą gminę. Dlatego wsparcie dla polkowickich działkowców płynie ze strony gminy. Cieszymy się ich obecnością i dziękujemy za trud i wysiłek, by wytworzyć plony.

UG Polkowice - mat. pras.
Następny wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz jeszcze

Reklama

katering timcatering

Ostatnie aktualności