Racjonalne rozumowanie przychodzi łatwiej, gdy nie ma powodów do idealizowania. W kategoriach materialnych utrata zasobów i odcięcie od źródeł ich pomnażania to twardy argument. W sferze niematerialnej jest trudniej, bo więcej tu subiektywizmu i mniej podlegających kalkulacjom procesów. Wolność rozpatrywaną w obu trybach da się objąć wyrazistymi i praktycznymi wnioskami?
Rządy ludu, czyli demokracja, to wzniosła idea, ale niepostrzeżenie na przestrzeni dziejów pod pojęciem demokracji przyjęło się rozumieć rządy większości. Zmiana niezupełnie subtelna, aczkolwiek osadzona w realizmie sprawowania władzy, sprawiła, że tak czy inaczej definiowanej większości (wcale nie musi to być związane z arytmetyczną przewagą) wolno regulować funkcjonowanie społeczności. Po tym, jak korekta została asymilowana wszędzie tam, gdzie rządzący posługują się sztandarem demokracji, wówczas nadawano jej przymiotniki. W Polsce mieliśmy na przykład… demokrację ludową, a państwo nazywało się PRL-em. Do dzisiaj słynąca ze szczególnej formy „umiłowania” praw ludzkich Korea Północna to państwo, które w nazwie ma określenie „Republika Ludowo-Demokratyczna”. Chińska Republika Ludowa też zresztą uchodzi za „ostoję” szacunku do praw człowieka i obywatela. Jak zresztą widzimy, jeden z synonimów demokratyczności, czyli republikanizm ma się świetnie na szyldach, czego przykładem jest Republika Białorusi stanowiąca świetlany przykład „troski” o wolności i swobody obywatelskie.
Zapewne można byłoby tu przytaczać więcej przykładów na to, że werbalne określenia, choć mogą brzmieć przyjaźnie, mają się odwrotnie do rzeczywistości. Słowo „rzesza” w nazwie Rzeszy Niemieckiej, czyli państwa niemieckiego pod demokratycznie ustanowionymi rządami NSDAP z Adolfem Hitlerem na czele, także może mieć pozytywną konotację związaną ze zbieraniem się czy zrzeszaniem mniejszych konstruktów społecznych w większe i przez to silniejsze. Jakże podobnie zresztą może się kojarzyć nazwa Związek Socjalistycznych Sowieckich Republik, czyli państwa rosyjskiego pod rządami KPZS. Wybieranymi „demokratycznie” pierwszymi wodzami byli Władimir Uljanow (pseudonim „Lenin” stał się jego nazwiskiem publicznym), a po nim Józef Dżugaszwili (nazwisko „Stalin” przyjął z chwilą przystąpienia do ruchu komunistycznego, gdy miał 35 lat). Co do tego, jak obaj władcy Kremla odnosili się do kwestii wszelkich wolności ludzkich, wiemy nadto dobrze. A jednak słowo „związek” w nazwie po dodaniu potocznego określenia „Kraj Rad” zdaje się wywoływać jedynie przyjazne i dobre wrażenia. Współczesny następca Władimir Putin uznaje zresztą swoich poprzedników za wzory rosyjskości, obrońców ludów uciśnionych całego świata i wyzwolicieli ziem zniewolonych na całej kuli ziemskiej. Słynne hasło „proletariusze wszystkich krajów łączcie się” z perspektywy moskiewskiej nie przestało być aktualne.
III Rzesza i Kraj Rad w annałach historii zapisały się trwale, lecz można, a nawet warto pytać, czy są to już tomy zamknięte? Słysząc lub czytając choćby o próbach symetryzowania win Niemców z Auschwitz lub Rosjan z Katynia z rzekomymi winami Polaków za to, co działo się w trakcie II wojny światowej, trudno oprzeć się przekonaniu, że ktoś wciąż chce skierować potok dziejów w wyryte w przeszłości koleiny totalitaryzmu.
- Komuniści nigdy nie doszli do władzy w sposób demokratyczny. Zawsze pierwszym etapem była rewolucja rodzima lub importowana. Po przejęciu władzy komunistyczny gwałt na społeczeństwie możliwy był wskutek wielu czynników i wprowadzany był w różnych stopniach. (…) Rząd mógł dowolnie zmieniać warunki życia ludności (…). Niezależnie od słownych deklaracji o wolności pracy, wypowiedzi i zgromadzeń, państwo partii komunistycznej ustanawiało monopol informacji. Informacje i kontakty ludzkie były wszechstronnie kontrolowane. To dotyczyło przede wszystkim artystów, naukowców i innych publicznych autorytetów. Mogli zaistnieć tylko w pełnej lojalności do władzy. (…) Nowe pokolenia wychowywane były w duchu totalnego posłuszeństwa wobec władzy. Osiągano to poprzez w pełni kontrolowany system edukacji i organizacje młodzieżowe. (…) Życie religijne było ograniczane nawet za cenę krwawych represji.
- Przebudowa społeczeństwa była osiągana przez łamanie podstawowych reguł (…). Zamiast utopii tworzona była niehumanitarna rzeczywistość, w której stare nazwy i pojęcia dostawały nowe, odwrotne znaczenie. „Demokracja” oznacza dyktaturę partyjnej kliki, „nauką” nazywano ideologiczne mity, „postęp” oznaczał konieczność, „wolność” była zniewoleniem i tak dalej. (…) W systemie pełnego oszustwa w sferze deklaracji i teorii główną rolę odgrywała praktyka, którą można nazwać zinstytucjonalizowanym bezprawiem. (…) Celem publicznych rozpraw było więc nie udowodnienie winy lub niewinności. Ale stworzenie publicznego forum agitacji politycznej i pouczania obywateli. Prawda materialna nie miała znaczenia, a przesłuchania były podstawową metodą przygotowania procesów (…) a logiki nie stosowano.
W książce „Komunizm światowy. Od teorii do zbrodni” Wojciech Roszkowski rozprawia się z tym wszystkim, co na Zachodzie, a nawet w krajach, które do 1990 roku znajdowały się za „żelazną kurtyną” (zapuszczoną przez Sowietów za wyrażoną oficjalnie w Jałcie zgodą zachodnich elit), wciąż chce kiełkować jako wartość, jako projekt, jako swego rodzaju inna droga do „raju na ziemi”. Przytacza przykłady morderstw politycznych i mordów zbiorowych, tortur indywidualnych i masowych, przemocy przez pracę, przesiedleń na skalę międzykontynentalną i międzykulturową. Porusza wstrząsająco bolesną nadal kwestię tzw. „żyć zmarnowanych”, co zasługuje na odrębne rozważanie.
Na ponad 400 stronach opisuje między innymi metody terroru, jakimi posługiwano się najpierw w sowieckiej Rosji, a potem w każdym następnym zakątku świata przejmowanym pod płaszczykiem wyzwalania „uciśnionych warstw społecznych”. Czy owe schematy nie jest paliwem wszelkiej maści platform partyjnych, które kreując i kumulując negatywne emocje, potrafią wywracać wszelki ład, a nie mają w istocie elementarnie pozytywnego planu i szacunku dla kanonów życia publicznego, w tym reguł prawa?
- Komuniści przyjęli za cel rewolucyjne zmiany w społeczeństwach. Wszelkie rozważanie ich zbrodni trzeba zacząć od skutków wprowadzania komunistycznej filozofii prawa. W rzeczywistości komunistyczny system prawny tworzył nieograniczone możliwości zbrodniczych decyzji. „Klasowa” logika sowieckiego prawa, podobnie jak prześladowcze decyzje administracyjne, stworzyła rzeczywistość, którą trzeba by określić jako „prawo dżungli”.
- Historycy zajmujący się komunizmem często ograniczają się do podania łącznej liczby ofiar systemu komunistycznego, ale takie szacunki strat ludzkich nie wystarczają. Gdy chcemy określić rozmiary zbrodni komunistycznych, musimy brać pod uwagę również los tych, którzy przeżyli, których życie zostało zdruzgotane, ich rodziny rozbite lub osierocone, a życie fizyczne i psychiczne bezpowrotnie zniszczone. Wiosną 1949 roku dwudziestojednoletnia Julie Hrušková została aresztowana za nielegalne przekroczenie granicy. Wspominała ona: „Przeżyłam jedno szczególnie brutalne przesłuchanie, kiedy walili moją głową o stół, wlekli mnie przez cały pokój, walili mną o klozet i używali wszystkiego, co mieli pod ręką. Starałam się nie upaść. W końcu uratował mnie telefon. Musieli się spieszyć do następnego aresztowania. Zawieźli mnie do Orli [więzienie w Brnie], gdzie wrzucili mnie do pojedynczej celi. Wcześnie rano następnego dnia zobaczyłam, że krwawię. Zgłosiłam to doktorowi, ale tajniacy nie mieli czasu zawieść mnie do szpitala, co zalecił lekarz. Byłam w trzecim miesiącu ciąży z amerykańskim żołnierzem i poroniłam”.
O komunizmie zwykło się mówić w czasie przeszłym lub powtarzać publicystyczną frazę o „czasach słusznie minionych”. Do zbioru bon-motów przeszła wypowiedź pewnej znanej polskiej aktorki, która swego czasu wygłosiła w telewizji komunikat, że „komunizm w Polsce upadł”. Znam takich, którzy trzeźwo oceniając sytuację wtedy i teraz, dopowiadają, że owszem, „w Polsce komunizm upadł, ale na cztery łapy”. Już w 1989 roku usłyszałem od pewnego działacza PZPR-u, że „w Polsce nigdy nie było komunizmu” i już wtedy przeszło mi przez myśl, że to jest próba rozmycia odpowiedzialności za moralny, polityczny, gospodarczy i kulturowy skandal, jakim były rządy PZPR oraz akolitów z ZSL czy SD. Po ponad trzydziestu latach III RP, pisząc niniejsze rozważanie, nie mam pewności, że się myliłem, a nawet mam przekonanie graniczące z pewnością, że ludzie reżimu komunistycznego i ich następcy (rodzinni, prawni, etc.) mają się nie gorzej od tych, którym życie złamali.
- Każdy, kto został bezpośrednio dotknięty przez komunistyczną machinę zorganizowanego bezprawia, nie może już żyć tak, jak przedtem. Polka aresztowana w 1939 roku i zwolniona w 1941 roku, w wieku 20 lat wspominała: „Jakiś brygadier z Kamieńca Podolskiego przeklinał sowiecką rzeczywistość, bo jego ziomkowie zostali deportowani, a jego kilkunastoletnia córka, uczennica diesiatiletki, należała do Komsomołu i powtarzała oficjalne sowieckie slogany (…). Dziwny świat pozornie piękny, w rzeczywistości straszny, gdzie słowo „wolność” jest największym kłamstwem, gdzie „równość” jest przeklęta wszędzie, a „braterstwo” w ogóle nie istnieje. Kiedy czasem czytam w gazecie o kołchozach, przypominam sobie mój kołchoz i widzę, jak za każdym słowem kryją się w cieniu obrzydliwe kłamstwa i chcę do ostatniego tchu krzyczeć do tych, którzy wierzą w te kłamstwa, i chcę pokazać im prawdę o tamtym życiu. Ale mogą to zrozumieć tylko ci, którzy byli tam, którzy wypełniali beznadziejnie tragiczne losy bitego zwierzęcia.
- Według Fryderyka Engelsa socjalizm i jego wyższe stadium – komunizm – powinien oznaczać: „przejście ludzkości od konieczności do wolności”. W praktyce było dokładnie odwrotnie. Michael Novak tak podsumował ten system: „Komunizm zniszczył duszę ludzką (…), zniszczył przedsiębiorczość, inwestycje, innowacje, nawet umiejętność odróżnienia zysku od straty. Zrujnował poczucie honoru, zaufania i wiary w słowa. Idąc jeszcze dalej, stępił uczucia wyróżniające rodzaj ludzki – podstawowe uzdolnienie ludzkiej duszy do kreatywności, zmysł osobistej odpowiedzialności i świadomość ludzkiej podmiotowości”.
- Ludzie Zachodu, którzy z takim zapałem i tak często używają dziś słowa „rewolucja” we wszystkich możliwych kontekstach, powinni się zastanowić, co ma ono wspólnego z komunistyczną rzeczywistością. (…) Poza nielicznymi wyjątkami ludzie Zachodu nie uciekali nigdy do krajów komunistycznych, za to bardzo wielu ludzi starało się uciec na Zachód.
Czy definitywnie ustały mechanizmy i zniknęły podłoża, na gruncie których za fasadą demokracji jest możliwe redefiniowanie pojęć i praktyk fundamentalnych dla cywilizacji Zachodu? Wyeliminowane są zagrożenia dla systemu wolności, w jakim każdy człowiek przy zdrowych zmysłach chce żyć i jakie pragnie doskonalić z myślą o swoich potomkach? Czy działają w nas i naszych społeczeństwach takie „bezpieczniki”, które w porę zareagują blokadą dla osób czy struktur rewolucyjnie lub ewolucyjnie deformujących kształt życia zbiorowego? Podobne pytania stawiałem już w nawiązaniu do mistrzowskiej diagnozy, którą zostawił arcybiskup Fulton J. Sheen w dziele pt. „Komunizm i sumienie Zachodu”. Jedną z tam dla takich nurtów jest już nie tylko pamięć historyczna. I nie chodzi tu o nielubiane zapamiętywanie dat, nazwisk i miejsc, choć to nie jest szkodliwe. Ważniejsze jest moim zdaniem dostrzeganie analogii historycznych i to mimo ich niedoskonałości. Inną zaporą jest przewidywanie nadchodzących procesów, ale i ta umiejętność wymaga wiedzy o przeszłości.
Świadomi, że historia ludzkości, a więc każdej i każdego z nas, pisze się nadal, jesteśmy zdolni do wybierania nie tylko koloru zgłosek (oby były złote…), ale też wyznaczania ich trwałości (oby były wyryte w granicie). Jesteśmy wolnymi ludźmi – tu i teraz naprawdę. Jutro też tak będzie?
Krzysztof Kotowicz / www.kotowicz.pl
- TERAZ: Wojciech Roszkowski, Komunizm światowy. Od teorii do zbrodni, Wydawnictwo „Biały Kruk”, Kraków, 2022
- POPRZEDNIO: Kacper Płażyński, Wszystkie pionki Putina. Rosyjski lobbing, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań, 2023
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.