Mariusz Kiljan – aktor występujący na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu, w kolejnej rozmowie z cyklu #StudioFakty, nie kryje radości z powrotu publiczności na widownię, co jego zdaniem oznacza, że wszyscy wracamy do życia kulturalnego. Opisuje też różnice pomiędzy aktorstwem filmowym i teatralnym, nie kryjąc, iż to drugie jest mu bliższe.
Rozmowa zaczyna się od wątku spektaklu „Kasta la vista”, o którym informowaliśmy w naszym serwisie. Nie zdradzając – rzecz jasna – fabuły widowiska, szybko przechodzimy do sytuacji środowiska artystycznego w trakcie pandemii i w trakcie „odmrażania” życia społecznego. Pokazywanie naszych przedstawień w internecie nie przysparzało dochodów, czasem nawet było przeciwnie – mówi Mariusz Kiljan i dodaje, że aktorzy stawali się tuzinkowi, łatwodostępni, ale widziani „zdalnie” nie mogli dawać tego, czym jest sztuka przez duże „S”.
Produkcja filmowa jest jedyną dziedziną, z jaką ma do czynienia aktor, i która przynosi aktorom pieniądze, ale jednocześnie można było produkować filmy niemal z każdym – zwraca uwagę Mariusz Kiljan i zaznacza, że ten stan miał miejsce już przed pandemią, a w tej trakcie utrwalił się. Pula osób, które coś potrafią i czegoś nie potrafią zmieszała się… – zauważa aktor.
Publiczność prawdziwa, czyli ta, która przychodzi na spektakle motywuje mnie do podnoszenia się i do wysiłku nad każdą rolą. Bycie w teatrze jest czymś zupełnie innym, niż bycie na ekranie. Relacja aktora z publicznością jest obustronnym przekazywaniem energii – podkreśla Mariusz Kiljan i mocno zaprasza do teatru. Odnosi się także do roli platform streamingowych, poprzez które widz może dokonywać wyboru kategorii sztuki aktorskiej, w tym filmowych, które są mu najbliższe. Zobacz nasze video.
Bycie artystą to bycie człowiekiem wolnym… Czekamy na Was, Drodzy Widzowie, w teatrze… – podsumował rozmowę Mariusz Kiljan.
Rozmawiał: Łukasz Ciona