„Na podstawie materiałów archiwalnych dotyczących Olega Herejczaka nie stwierdzono wątpliwości co do zgodności złożonego przez niego w dniu 4 marca 2008 r. oświadczenia lustracyjnego z prawdą”. Tak brzmi konkluzja zarządzenia prokuratora z biura lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej wydanego rok temu. I tak wygląda prawda w świetle dokumentów i relacji, jakimi dysponuje sam lubiński radny.
Oleg Herejczak, o tym, że SB-ecy założyli na niego teczkę, dowiedział się na początku 2018 r. W zasobie archiwalnym IPN znajduje się teczka odpowiadająca jego personaliom. W opinii analityków badających tę dokumentację, nie ma w nich żadnych dowodów na kontakt z funkcjonariuszami SB czy zdobywanie i przekazywanie informacji. Nie ma też najmniejszego śladu o przyjęciu wynagrodzenia za rzekomo przekazywane informacje. Z zawartości teczki wynika natomiast, że w 1988 r. zarejestrował go wydział III komendy wojewódzkiej milicji obywatelskiej w Legnicy jako „kandydata na tajnego współpracownika”, później jako „tajnego współpracownika” w sprawie dotyczącej Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Legnicy, którego członkiem był Oleg Herejczak.
W dokumentach biura lustracyjnego IPN we Wrocławiu napisano wprost: „Zachowane materiały w postaci teczki personalnej nie zawierają zapisów wskazujących na udzielenie przez Olega Herejczaka informacji funkcjonariuszowi SB lub inną formę współpracy”. (…) „Zeznania oficera (tu imię i nazwisko oficera) i wyjaśnienia Olega Herejczaka w tym zakresie nie są sprzeczne, a zgromadzony w przedmiotowej sprawie materiał dowodowy nie pozwala na podważenie ich wiarygodności ani też na ustalenie innych osób, które mogłyby posiadać informacje dotyczące współpracy lustrowanego ze Służbą Bezpieczeństwa oraz innych, możliwych do przeprowadzenia dowodów”.
Tym samym rok temu Instytut Pamięci Narodowej potwierdził również, że oświadczenie lustracyjne, które składał w 2008 r. jako radny jest zgodne z prawdą. W oświadczeniu tym jest mowa o szantażu stosowanym przez wymienionego z nazwiska funkcjonariusza w 1987 r. Częścią nieskutecznego nacisku była nie tylko powszechnie w tamtych czasach praktykowana groźba utraty pracy, ale i niedwuznaczna zapowiedź, że „coś się może wydarzyć” Olegowi Herejczakowi lub jego najbliższym. Poddawany tej presji nie tylko nie podjął współpracy, ale w trakcie kolejnego „spotkania” powiedział SB-kowi, że o treści „rozmowy” wiedzą osoby trzecie. Skutkiem tego było zaniechanie dalszych prób pozyskania go do współpracy z SB.
Obecnie trwa postępowanie w Instytucie Pamięci Narodowej z wniosku o uznanie radnego Olega Herejczaka poszkodowanym przez Służbę Bezpieczeństwa. Wiąże się to z udokumentowanymi działaniami SB w tzw. „sprawie obiektowej” dotyczącej funkcjonowania Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Legnicy. Oleg Herejczak był wówczas członkiem stowarzyszenia. Próbie infiltracji tego środowiska nadano kryptonim „Nadir”. Przesłuchiwany w charakterze świadka funkcjonariusz SB potwierdził m.in., że gdy usiłował zmusić Olega Herejczaka do przekazywania informacji, ten jednoznacznie odmówił współpracy, a ponadto ujawnił próbę pozyskania go przez SB założycielowi stowarzyszenia.
Przeprowadzona kwerenda dokumentacji nie potwierdziła nawet śladów po tym, iżby Oleg Herejczak dostarczał informacji czy też pobierał z tego tytułu wynagrodzenie w jakiejkolwiek formie. W zarządzeniu prokurator IPN Liliany Ciepłoch z 12 marca 2018 r. istotne jest stwierdzenie, że zgromadzona dokumentacja w sprawie lustrowanego radnego „nie spełnia definicji tajnej współpracy z organami bezpieczeństwa państwa sformułowanej w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 10 listopada 1998 r.”
Miesiąc temu jeden z lubińskich portali opublikował tekst opatrzony tytułem, który pod pozorem pytania, sugeruje, że Oleg Herejczak był konfidentem tajnych służb PRL-u. Publikacja ma miejsce, gdy po dwóch kadencjach przerwy, z woli wyborców ponownie został on radnym Rady Miasta Lubina. W obecnej kadencji jest członkiem klubu Prawa i Sprawiedliwości – opozycyjnego względem prezydenckiego klubu Lubin 2006.
Oleg Herejczak jest zwyczajnym mieszkańcem Lubina, który codzienną żmudną pracę zawodową łączy z misją społecznika. Zna bolączki i niepokoje lubinian od podszewki, bo w rozmowie z naszą redakcją wymienia bardzo konkretnie sprawy, z jakimi przychodzą do niego mieszkańcy miasta.
Jedną z nich jest sprawa planów wyburzenia bloków mieszkaniowych w obrębie lubińskiego rynku. Radny zwraca uwagę na to, iż obecnie ten fragment Lubina to pusty plac pozbawiony życia, a wcześniej był to obszar gęsto zabudowany, zanim w latach 60. postawiono tu bloki. W interpelacji skierowanej do prezydenta Roberta Raczyńskiego, radny Oleg Herejczak pyta o to, kto jest autorem planów zmian architektonicznych i przede wszystkim o zasady i koszty ewentualnego przesiedlenia mieszkańców istniejących obecnie bloków.
Wspomniana interpelacja została złożona 12 lutego 2019 r. Artykuł w portalu lubin.pl został opublikowany 15 lutego 2019 r.
Ekipa Raczynskiego po prostu chciała go wysadzić w powietrze… cisną się same najgorsze słowa na usta. Panie Olegu, niech się Pan nimi nie przejmuje i robi swoje, my wiemy jaka jest prawfa
Wstyd panie prezydencie! ktoś zaczął być dla Pana niewygodny, więc postanowił go Pan wykończyć?
Dzięki Bogu za takie artykuły prostujące, to skandal, że w dzisiejszych czasach nadal gnębi się ludzi za bycie w opozycji!!! co ten człowiek wycierpiał za prlu, to jego, ale że teraz nie jest inaczej, w jakich czasach żyjemy
dokładnie. ciekawe tylko czy „ktoś” poniesie konsekwencje tego gnębienia!
„Wspomniana interpelacja została złożona 12 lutego 2019 r. Artykuł w portalu lubin.pl został opublikowany 15 lutego 2019 r.” – no to wszystko jasne, skąd ta nagonka