Prezydent Lubina najpierw chciał, by reaktywowany pociąg osobowy z jego miasta nie zatrzymywał się na wsiach. Nowe fakty w tej sprawie ujawnia Polskie Radio Wrocław.
Po fali protestów od dziś mieszkańcy czterech miejscowości w kierunku Legnicy (…) mogą wsiadać do pociągu w swoich wsiach. To nie koniec komunikacyjnych pomysłów prezydenta Roberta Raczyńskiego. Właśnie przyznał, że chce aby pociąg z Lubina do Wrocławia nie zabierał podróżnych z Legnicy.
Powinien być Lubin nawet bez Legnicy, czyli ona się nawet nie powinna zatrzymywać w Legnicy. Dlatego, że połączenie między Lubinem a Wrocławiem, zatrzymujące się na każdym przystanku, wydłuży nam się do 1,5 godziny. Wartość takiego połączenia jest żadna. To się robi tramwaj.
Taka zapowiedź już wzbudziła wiele kontrowersji wśród mieszkańców Legnicy. Tamtejsi samorządowcy podkreślają, że to właśnie Robert Raczyński kilka lat temu zdecydował o wyburzeniu dworca kolejowego w swoim mieście, a dopiero od ostatnich wyborów samorządowych kreuje się na specjalistę od kolejnictwa.
Na legnickim dworcu podróżni sugerują, że lokalni politycy nie powinni się zajmować rozkładem jazdy. Twierdzą, że zadaniem kolei samorządowych jest to, aby łączyły duże ośrodki. No… nie doczytali, nie przygotowali się do lekcji. To jest misja PKP Intercity. Niech sobie Raczyński najpierw wybuduje dworzec, który wyburzył przed laty, a potem dopiero się bierze za rozkład jazdy w Legnicy.
O ostatecznym kształcie rozkładu jazdy decyduje PKP, a nie lokalni, czy regionalni przewoźnicy. Jednak po ostatnich protestach mieszkańców gminy Lubin czas i miejsce zatrzymywania się pociągów – na wniosek Urzędu Marszałkowskiego – udało się zmienić w ciągu kilku dni.