„Panujesz nad tłumem. Każde twoje źle wypowiedziane słowo może doprowadzić do nieodwracalnych konsekwencji. Zamach na meczu piłkarskim Francja – Niemcy w Paryżu, sparaliżował całe miasto. Przekaz spikera był kluczowy, mimo że sam był w ogromnym stresie. Od jego słów zależy zdrowie a nawet życie tysięcy ludzi”
Dzisiaj rozmawiamy z Andrzejem Gliniakiem, którego głos rozpoznają wszyscy kibice sportu na Dolnym Śląsku. Wielu zna go z roli spikera Śląska Wrocław, innym kojarzy się ze Stadionem Wrocław i Euro 2012, gdzie był oficjalnym spikerem rozgrywek. Skojarzeń jest wiele, bo i dyscyplin, które ma przyjemność prowadzić jest cała masa.
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z mikrofonem?
Swoją przygodę rozpocząłem w radiu „Luz”, które nadawało za pośrednictwem internetu. Przyjęto mnie po castingu. Wraz z Rafałem Zagrobelnym prowadziliśmy program „Sport na luzie”. W każdy niedzielny wieczór słuchało nas sporo osób. Zapraszaliśmy sportowców. Mieli oni interakcje ze słuchaczami, można było dzwonić i zadawać pytania. Powiem szczerze to były jakby dwa elementy. Z jednej strony to była doskonała promocja, a z drugiej zaś nauka przy pracy z mikrofonem, bo uważam, że każdy kto specjalizuje się w konferansjerce powinien na jakiś czas zakotwiczyć się w medium nie, aż tak reprezentatywnym. Łatwo się spalić, rzucenie na głęboką wodę nie zawsze wychodzi na dobre. Takie niszowe stacje są idealne, żeby przetrzeć szlaki. My w tym radiu mogliśmy śmiało stawiać pierwsze kroki. Można było szlifować swój warsztat. To mi dało nieprawdopodobną naukę i wykształciło tą pewność siebie w pracy na antenie, czyli tzw. obycie z mikrofonem.
Co dla Ciebie znaczy ta praca? Mam na myśli pracę jako spiker Śląska Wrocław, ale i ogólnie podczas na przykład Mistrzostw Europy w koszykówce, które prowadziłeś.
Zawsze podkreślam, że ja tego nie traktuje jako prace. Jestem kibicem sportu, kocham sport, to jest moja największa pasja, więc tak czy inaczej chodziłbym na te mecze. Grzechem byłoby powiedzieć, że traktuje to jako ciężką pracę. To jest praca marzenie, zarabiam pieniądze za to, co kocham robić. Ciężko nie chodzić do niej z uśmiechem na twarzy.
Czy to jest praca odpowiedzialna?
Panujesz nad tłumem. Każde twoje źle wypowiedziane słowo może doprowadzić do nieodwracalnych konsekwencji. Zamach na meczu piłkarskim Francja – Niemcy w Paryżu, sparaliżował całe miasto. Przekaz spikera był kluczowy, mimo że sam był w ogromnym stresie. Od jego słów zależy zdrowie, a nawet życie tysięcy ludzi. Jedno nieodpowiednie słowo lub zdanie może przynieść w takiej sytuacji jeszcze większą panikę i chaos. To też jest ogromna rola psychologii.
Przypominasz sobie jakieś ekstremalnie trudne sytuacje w swojej pracy?
Przychodzi mi do głowy szczególnie jedna. Prowadziłem w Ząbkowicach galę kick-boxingu. Tego dnia w Smoleńsku spadł samolot z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Musiałem łamiącym się głosem powiedzieć ludziom, że doszło do takiej tragedii i że impreza jest odwołana. To był trudny moment. To trzeba było odpowiednio przekazać. Niesamowita sytuacja. Pamiętam to jak dziś, choć bardzo smutna. Na szczęście nie miałem sytuacji skrajnie niebezpiecznych i całe szczęście, bo to nie jest dobre doświadczenie dla nikogo.
Tego Ci życzę, a jakie emocje Ci towarzyszą? Podczas pracy na stadionie, czy gdy pracowałeś jeszcze w radiu Eska?
Jedną fajną rzecz powiedział mi Igor Nurczyński. Przyjmował mnie do radia i w tak młodym wieku dał mi szansę. „Mnie nie interesuje, czy ciebie zostawiła dziewczyna. To słuchaczy nie interesuje. Ty tych ludzi masz pobudzić i pozytywnie nastroić. Te emocje mają być jak najbardziej pozytywne. Te osoby, które jadą do pracy, albo wracają z niej są zmęczone, czy mają swoje problemy oni włączają radio po to, żeby się dobrze bawić. Żeby dostać dużą dawkę pozytywnej energii i to prowadzący ma im zapewnić. Jak będziesz w złym stanie? Weź sobie urlop, pojedź gdzieś, odpocznij i tak dalej… Jeśli wchodzisz na antenę to musisz po prostu pokazać się z jak najlepszej strony. Strony, która sprawi, że ludzie się uśmiechną i będą dobrze nastrojeni”. Myślę, że to dobry przekaz. Nie można przekazywać swoich negatywnych emocji czy frustracji prowadząc imprezę lub pracując właśnie w radiu. To bardzo łatwo daje się odczuć. Trzeba rozróżnić sprawy prywatne i zawodowe. Idziesz do pracy to nikogo nie interesuje, że masz słabszy dzień. Jeśli już się podejmujesz to musisz po prostu zrobić to jak najlepiej.
Radio dziś nie jest, aż tak silnym medium. Oczywiście, wciąż go słuchamy, ale już nie tak często. Wpłynął na to rozwój technologii i ogólnym dostęp do internetu. Boli Cię trochę, że złoty okres radia minął?
Każdy z nas słucha go w samochodzie. Ma swoje ulubione audycje. Rozwój technologii zmniejszył siłę radia. Serwisy są co godzinę, a w internecie masz informacje po kilkunastu sekundach. Ja jednak zawsze będę fanem radia. Jego język jest piękny. Musisz obrazować to co się dzieje, trzeba jak najwięcej słów używać, różnych sformułowań, aby to ładnie wszystko kolorystycznie wychodziło. Rysujesz słowami obraz, który słuchacz ma sobie wyobrazić. To jest bardzo duża sztuka. Swoją drogą powiem tak: radiowiec ma łatwiej jak przechodzi do telewizji niż osoba, która z telewizji przechodzi do radia. Ona ma trudniej. W telewizji to obraz to jest główne granie, a w radiu kluczowe jest słowo. Radio to jest ogromna szkoła pozytywnej pracy życia dla tych, którzy pracują z mikrofonem, jeśli mają taką możliwość.
Interesujesz się sportem, ale najbliższy jest Ci tenis. Dlaczego?
Rzeczywiście jest to mój ukochany sport. Każdy ma jakiś sport, który lubi. Często ludzie myślą, że skoro spikeruję piłkę nożną czy sporty walki, to są to moje ulubione sporty. Dla mnie tenis jest numerem jeden. Kiedy jestem w domu praktycznie 24 godziny na dobę mam włączony telewizor na kanałach, gdzie tenis jest transmitowany i oglądam mecze. Jeśli tylko mam możliwość i wolny czas, a często pracuję w weekendy, to w tygodniu jeżdżę na turnieje tenisowe zagraniczne. Często relacjonuję je dla portalu Tenisklub. To właśnie jest przykład jak zwiedzam świat, wraz z pasją, ale często i z mikrofonem.
Widziałem już kilkanaście turniejów z całego świata na żywo. Jako dziennikarze mamy dostęp do zawodników. Możemy z nimi porozmawiać. Poznać z trochę innej strony. Niektórzy nie są w stanie obejrzeć tenisa nawet 5 czy 10 minut. Ja mogę go oglądać cały dzień. Kiedy jestem ze znajomymi z redakcji na turnieju tenisowym to wyobraź sobie, że przychodzimy o 9, wychodzimy o 22 – 24, a ja mam niedosyt. Z chęcią bym pooglądał drugie tyle.
Ja mam podobnie z futbolem. Masz swój ulubiony turniej tenisowy?
ErsteBank Open to turniej, na którym jestem od lat co roku. Niesamowita atmosfera. Na każdym spotkaniu jest 10 tysięcy osób. Bilety są wyprzedane już na kilka miesięcy przed rozpoczęciem imprezy. Ostatnio Łukasz Kubot zostawił mi bilet na jeden dzień. Miałem akredytacje na mecze najwyższej rangi, ale przyjechałem wcześniej. Wszystkie bilety były wyprzedane.
Lubię też turniej w Hamburgu. Odbywa się on na nawierzchni ziemnej. Grał Roger Federer. To było wielkie wydarzenie. Oczywiście miałem też okazję zobaczyć Wimbledon, Roland Garros. Kalendarz tenisowy jest bardzo mocno napięty stąd też wiele wspomnień z tych turniejów.
Jak wspominasz Euro 2012, które prowadziłeś na Stadionie Wrocław?
To było niesamowite przeżycie. Moim zdaniem nie będzie już imprezy tej rangi w Polsce przez najbliższych kilkanaście lat. To była największa impreza jaką Polska zorganizowała i pewnie długo się to już nie powtórzy. Była taka zasada, że każda reprezentacja miała swojego spikera. Cieszę się, że spotkał mnie ten zaszczyt. Konkurencja była duża. Wielu spikerów chciało pracować przy Euro 2012. Pamiętam wielogodzinne próby. Przyjechała telewizja brytyjska. Tam wszystko było dopracowane co do sekundy, tam nie było chwili zawahania. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Czy rok 2012 był dla Wrocławia rokiem przełomowym?
Z pewnością została oddana infrastruktura, która zrobiła różnicę. Wiele się zmieniło. To był duży krok naprzód dla naszego kraju, dla gospodarki, dla jego rozpoznawalności za granicą. To był czas, który pokazał Polskę światu ze świetnej strony. Dziś ubolewam trochę nad frekwencją na stadionie. Gdy stadion jest zapełniony ma ten klimat, ale to się praktycznie nie zdarza.
No właśnie, jak porównasz go do stadionu przy ul. Oporowskiej, gdzie zaczynałeś jako spiker Śląska?
To są dwa zupełnie inne światy. Oporowska to prawdziwy old school, czyli ta tradycja, kultura, ale i historia pełna sukcesów. Ja tam właśnie zaczynałem. Tam stawiałem pierwsze kroki jako spiker Śląska. Tam panowała niesamowita atmosfera. Pamiętam, jak Śląsk wygrał z Motorem Lublin 10:1. Też mecze pucharowe np. z Dundee United. Miejsce kultowe mające niepowtarzalny klimat. Stadion Wrocław jest bardzo dużym stadionem. Niestety frekwencja nie jest taka jak być powinna. Nawet 20 tysięcy osób na stadionie nie daje takiego efektu jak powinno, ale na Stadionie Wrocław odbyło się wiele dużych imprez. Gra reprezentacja, było wspomniane Euro, był turniej Polish Masters, przyjechała Borussia Dortmund.
Jaką drużynę Śląska najlepiej wspominasz?
Z pewnością tą mistrzowską Oresta Lenczyka. To była drużyna, która była w stanie pójść za sobą w ogień. Niektórzy mówią, że następne mistrzostwo będziemy przeżywać za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, ja myślę, że wcześniej, bo Polska liga jest nieprzewidywalna. Zawsze przekomarzamy się z kolegami spikerami, że „zobacz czasami spiker jest ze swoją drużyną kilkanaście lat i nigdy jego drużyna nie jest w stanie być nawet w czołówce ligi”. Ja dostąpiłem takiego zaszczytu, że moja ukochana drużyna osiągnęła tak ogromne sukcesy jak mistrzostwo, ale też wielokrotne podium na koniec rozgrywek. Jak przychodziłem Śląsk walczył o awans do ekstraklasy. To piękna historia.
Mamy, w związku z koronawirusem, trudny czas dla nas wszystkich? Co chciałbyś powiedzieć kibicom?
Liczę, że po zakończeniu pandemii Śląsk utrzyma wysokie miejsce w tabeli i do Wrocławia powrócą europejskie puchary. Życzę wszystkim kibicom dużo zdrowia i już niedługo widzimy i słyszymy się #NaStadionie.
Rozmawiał: Dariusz Nowakowski foto: prywatny album Andrzeja Gliniaka