Policjanci z Lubina zauważyli w środku nocy dwie osoby na remontowanej drodze dojazdowej do lotniska. Ich dziwne zachowanie na widok radiowozu, wzbudziło podejrzenie funkcjonariuszy. Okazało się, że w bagażniku auta mieli ścięty znak drogowy, a drugi był w trakcie wycinania. Wspólnicy nie przyznali się do kradzieży. Kobieta twierdziła, że zbierała paprotki, a mężczyzna, że właśnie zepsuł mu się samochód.
Do zdarzenia doszło kilka dni temu przy ul. Spacerowej w Lubinie o godzinie 2.30 w nocy. Mundurowi zauważyli przy znaku drogowym klęczącego mężczyznę oraz kobietę w zaciemnionym miejscu, obserwującą otoczenie.
– Mężczyzna na widok radiowozu pobiegł w kierunku zaparkowanego auta i nerwowo zamknął klapę bagażnika. Funkcjonariusze postanowili sprawdzić, co ta para robi w środku nocy, na remontowanej drodze dojazdowej do lotniska. Oni sami w logiczny sposób nie potrafili tego policjantom wytłumaczyć. 39-latka próbowała wmówić stróżom prawa, że zbiera paprotki, a jej wspólnik twierdził, że właśnie zepsuł mu się samochód. Mundurowi sprawdzili bagażnik. Okazało się, że w pojeździe 39-letni lubinianin próbował ukryć pocięty na części metalowy słup drogowy. Funkcjonariusze podeszli do znaku, przy którym wcześniej klęczał podejrzany i ujawnili obcinak do rur. Słup, na którym znajdował się znak B31, był już częściowo nacięty, za pomocą pozostawionego na nim obcinaka – relacjonuje Sylwia Serafin, oficer prasowy KPP w Lubinie.
Policjanci sprawdzili monitoring, który uchwycił, że to mężczyzna kierował samochodem. Jak się jednak okazało, kierujący posiada aktywny, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Parę zatrzymano i przewieziono do policyjnej celi. Będą teraz odpowiadać za kradzież znaków drogowych. Mężczyzna odpowie dodatkowo za kierowanie samochodem pomimo zakazu sądowego, za co może mu grozić do 5 lat więzienia.