Od zawsze niepoprawny marzyciel i nałogowy poszukiwacz piękna, wielbiciel dobrej literatury i jeszcze lepszej muzyki.
Andrzej Bednarek urodził się i wychował w czasach analogowych, do których ciągle odczuwa sentyment. Z własnego wyboru zawodowy kierowca, z zamiłowania fotograf amator. Jak sam mówi, na co dzień fotografuje telefonem komórkowym. – To zapewnia dyskrecję, nie rzuca się w oczy, nie przeszkadza innym, więc ludzie, których też uwieczniam, nie stroją póz, są wyluzowani lub spięci, ale naturalni. Komórka sprawia, że nie czują się zagrożeni, inaczej niż gdy ktoś im podtyka pod nos „armatę” obiektywu, czai się na nich za krzakiem jak paparazzi. Ja po prostu przystaję i przyglądam się światłu i cieniom. I gdy otoczenie już mnie ignoruje, wtedy naciskam spust migawki i… mam uchwycone, czasami, to co chciałem, ale także – często – coś zaskakującego. To jest, niestety, ograniczenie telefonu komórkowego: migawka działa z zauważalnym opóźnieniem. Mnie to nie przeszkadza, bo opanowałem tę pozorną wadę komórki, ale zdarza się, że coś rzeczywiście uleciało i nie da się powtórzyć ujęcia. I chociaż fotografowanie „normalnym” aparatem daje większe możliwości to i ono ma spore ograniczenia. „Duży” aparat – lustrzanka – przyciąga wzrok gapiów, wymaga pewnego – ciężar – wysiłku fizycznego, ale i umysłowego, bo wprawdzie na karcie mogę zapisać kilkaset czy nawet kilka tysięcy kadrów, ale kto by to później przejrzał, wybrał tylko te najlepsze?
To nie wszystko. Za używaniem telefonu komórkowego stoi jeszcze jeden dobry powód. Jak dodaje: Spacer z lustrzanką plus obiektywami w plecaku, to już wyprawa. Dlatego lustrzanka przeważnie zostaje w domu. Telefon zazwyczaj mam przy sobie, mieści się w kieszeni, mogę z niego skorzystać niemal natychmiast bez – co już podkreślałem – zwracania na siebie uwagi, a to często bywa kluczowe. Nie bez kozery Chase Jarvis zauważył: najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie.
Ponadto do dyspozycji mamy mnóstwo aplikacji pozwalających natychmiast, w telefonie, obrobić/poprawić/zmienić pstrykniętą fotkę. Ja właśnie tak tworzę moje obrazki: kilkuletnia komórka, trochę cierpliwości, wyuczona umiejętność obserwacji i dwie, trzy aplikacje w telefonie. Nic więcej. Efekty moich spacerów akurat po Legnicy można obserwować na tej miniwystawie. Czy są dobre, ładne? Nie mnie to oceniać. Mnie przyjemność sprawia samo uchwycenie chwili, fajne światło i później trochę zabawy z obróbką w telefonie, w wolnej chwili – najczęściej postarzenie zdjęcia: taki mój sentyment za analogowymi czasami, gdy każdy miał więcej luzu i czasu na zastanowienie się… Nad czym? Nad samym sobą przede wszystkim.