Złożoność i zróżnicowanie przedstawień ludzkiej twarzy, a więc sposób „odbicia” prawdy danej osobowości, bądź przybranej „maski” – zawsze intrygowała artystów sztuk wizualnych.
Portret – jako wyraz kompromisu między pozą przybieraną przez modela a dociekliwością artysty próbującego wizualnie uchwycić to co jest istotne i głęboko prawdziwe dla danej osobowości – zawsze był w sztuce obecny i niewątpliwie intrygujący zarówno dla twórców jak i dla odbiorców. Historia „twarzy” – stała się tu niemal odrębną specjalnością w ramach historii sztuki; tematyką tą parali się malarze, graficy czy rzeźbiarze niemal zawsze; będąc bądź to na usługach instytucji (np. Kościoła) czy bogatych mecenasów. Historię tę – manualnego oddawania przedstawień wybranych postaci (ich portretów) – wyraźnie wzmocnił wynalazek fotografii.
Medium to w istocie zdominowało sztukę portretowania ludzkiej fizjonomii, bo niemal mechanicznie, a więc bez manualnego talentu, potrafiło oddać wyraz twarzy modela, jego grymasy czy spojrzenia, w konsekwencji pewien charakteryzujący go stan emocjonalno-psychiczny. Jak wiemy ta zdolność fotografii do wychwytywania prawdy wizerunkowej bardzo niepokoiła konwencjonalnych artystów, czemu dawali onegdaj dowód w swych wypowiedziach. Ale wkrótce okazało się, że to nowe „medium”, jakim jest fotografia, kieruje się własnymi, specyficznymi zdolnościami, które nie są konkurencyjne wobec np. malarstwa albo są inne – dopełniające możliwości wnikania w psychikę i osobowość portretowanej osoby. Że specyfika rejestracji z pomocą kamery daje możliwości chwytania migawkowych ujęć twarzy, (zgodnie z postulatem „decydującego momentu”), czy odbicia jej stanów psychicznych (w koncepcjach np. tzw. ekwiwalentów), a wreszcie rejestracji bogactwa zmian powiązanych z odpowiednią inscenizacją sylwetki modela – czy obecnie – zabiegami manipulacyjnymi w fotografii cyfrowej. Fotografia ze swej „natury” stała się więc niezwykle poręcznym narzędziem wspomagającym odzwierciedlenie istoty i rozumienia naszej – determinowanej aktualnym czasem – osobowości.
Prezentowana w Galerii FOTO-GEN aktualna wystawa odnosi się do trzech wrocławskich propozycji autorskich – specjalizujących się w sztuce portretu. Twórcy Ci różnią się znacznie od siebie w stylistyce podejścia do tematu. Przemek Piwowar reprezentuje kanon portretu wykorzystujący fotografię streetową. Jego ujęcia portretowanych osób są dynamiczne, wyrwane z tkanki miejskiej scenerii. Portretowani są „łapani” w kadrze właśnie w ramach owego „decydującego momentu” (Bressona). Czarno-białe fotografie Piwowara wyraźnie eksponują emocje portretowanych osób, są jakby zapisami momentalnych odsłon ich osobowości.
Drugi z artystów Rafał Warzecha prezentuje serię portretów osób ze środowiska subkultury rocka gotyckiego, nb. związanego ze znanym i popularnym wydarzeniem na Dolnym Śląsku, a mianowicie Castle Party w Bolkowie. Jego cykl zdjęć nosi tytuł „maski”. Warzecha uważa, że osoby, które portretował założyły maski celowo i w przemyślany sposób, choć trzeba przyznać, że to trudny rodzaj inscenizacji, bowiem wizerunek typowy dla tej subkultury wymaga od nich wcielania się w rolę wampira – upiora bądź w postać anielską. Maski te mają ich wyróżnić, ale i zapewnić też pewien dystans wobec otoczenia. Wielu z portretowanych stylizuje wymyślne formy strojów i makijażu, zakładała więc rodzaj maski symbolicznej. Portrety Warzechy utrzymane są w klimacie noir.
Trzecią osobą dopełniającą ekspozycję jest wrocławska artystka Kinga Bartosik, która zajmuje się portretem w konwencji fashion. Jej portrety cechuje magnetyzm, a zarazem niepokój widoczny na twarzach modeli. Fotografie są świetnie zainscenizowane. Artystka potrafi z niezwykłą finezją operować światłem, a na plenery wybiera często postindustrialne krajobrazy. O swoim podejściu do portretowanych osób mówi: „Każdy portret, każda twarz, każde oczy wymagają ode mnie innego podejścia. Na niektóre spojrzenia, uśmiechy czy wyrazy twarzy czekam bardzo długo, bo pojawiają się tylko przez ułamek sekundy i to właśnie wtedy wychodzą najlepsze zdjęcia. Zanim nacisnę spust migawki staram się zbliżyć do osoby, z którą współpracuję, poznać i ująć na zdjęciu coś wyróżniającego ją z tłumu – np. oczy, obojczyk czy znamię – pokazując, że jest ona wyjątkowa i niepowtarzalna.”
Tę wypowiedź można by zresztą odnieść do wszystkich trzech postaw artystycznych, mimo że prezentują oni raczej różne podejście do problemu portretu w fotografii, to wiąże je jednak wspólny mianownik, a jest nim głęboka empatia w stosunku do modela, a także umiejętność wychwycenia owej aury fotogenii – swoistej „poezji” obrazu fotograficznego – wartości zawsze ważnej dla sztuki fotografii.