Postać św. Sebastiana, patrona Polkowic, wybawcy miasta od epidemii dżumy, coraz mocniej i coraz trwalej zaznacza się w świadomości mieszkańców. 20 stycznia, przypada liturgiczne wspomnienie tego świętego. Przypada w czasie, kiedy borykamy się z kolejną epidemią
O św. Sebastianie, jako patronie Polkowic, jako pierwsze w powojennej historii naszego miasta przypomniało Towarzystwo Miłośników Polkowic. Stowarzyszenie to jeszcze na początku lat 90. we współpracy z parafią pw. św. Michała Archanioła, zorganizowało szereg inicjatyw kulturalnych na temat śmiertelnej dżumy w Polkowicach z 1680 r., zawierzenia miasta św. Sebastianowi przez ówczesnych rajców i cudownemu ocaleniu Polkowic od dalszego rozszerzania się „czarnej śmierci”.
- Sztafeta pamięci
Jednak prawdziwy renesans „sebastianowy” rozpoczął się pod koniec 2018 r., kiedy na wniosek burmistrza Polkowic Łukasza Puźnieckiego Rada Miejska przyjęła uchwałę w sprawie rozpoczęcia starań o nadanie naszemu miastu oficjalnego patronatu św. Sebastiana. Wniosek taki wpłynął do Stolicy Apostolskiej i jest rozpatrywany przez odpowiednią dykasterię kurii rzymskiej. Proces przyznawania patronatu, choć spowolniony wybuchem pandemii koronawirusa, jest więc w toku i bardzo prawdopodobne, że jeszcze w tym roku nadejdzie odpowiedź papieża Franciszka.
W tym czasie na terenie gminy odbyło się wiele nowych inicjatyw kulturalnych, poświęconych propagowaniu wiedzy o epidemii dżumy, która nawiedziła Polkowice latem 1680 r. oraz przybliżeniu postaci św. Sebastiana w kulturze i historii. Jedną z takich inicjatyw był pierwszy Jarmark św. Sebastiana, zorganizowany latem 2019 r. przez Centrum Kultury w Polkowicach. Ta sama instytucja była autorem konkursu plastyczno-literackiego pt. „Codzienne życie św. Sebastiana – patrona Polkowic”, w którym wzięło udział ponad stu uczestników, najczęściej młodzieży. Druga edycja konkursu właśnie trwa i jak zapewniają organizatorzy, również cieszy się popularnością.
- Ważny przez setki lat
Pamięć o epidemii dżumy, jaka nawiedziła Polkowice w 1680 r. i związanych z tym ślubach wierności św. Sebastianowi, stanowiły przez wiele kolejnych wieków bardzo ważny element miejskich świąt i uroczystości, które zaniknęły dopiero po tym, jak nasze miasto opuścili niemieccy mieszkańcy w 1945 r. Dość powiedzieć, że coroczne msze św. w dzień wspomnienia liturgicznego św. Sebastiana (20 stycznia) gromadziły w kościele pw. św. Michała Archanioła tłumy polkowiczan, z ówczesnymi władzami na czele.
Kult świętego był żywy i miał wpływ na charakter życia miasta. W samym kościele, wkrótce po ustaniu epidemii, zainstalowano obraz wotywny, który dziś potocznie tytułujemy „Dżuma”. Dzieło któregoś ze śląskich mistrzów pokazuje, niczym w komiksie, wszystkie dramatyczne wydarzenia, jakie miały wtedy miejsce: nad unikatową panoramą miasta góruje Chrystus wraz ze świętymi Sebastianem i Fabianem, a w dole w wydzielonych izolatoriach umierają zarażeni dżumą polkowiczanie.
Obecnie obraz znajduje się w jednej z krakowskich pracowni konserwatorskich, gdzie przywracany jest mu pierwotny stan. Jak mówi Gaja Głazik, która zajmuje się renowacją „Dżumy”, wykonano już jego dokumentację fotograficzną i przystąpiono do rozpoznania stratygraficznego obiektu.
Obraz wielokrotnie był poddawany zabiegom restauratorskim, co świadczy o ważności tego dzieła dla mieszkańców Polkowic – informuje Gaja Głazik. Dlatego została opracowana metoda usuwania wtórnych przemalowań z lica obrazu. Jest to proces żmudny, trudny i czasochłonny, ale odsłanianie oryginału daje dużo radości – zapewnia konserwatorka sztuki z Krakowa. W kościele św. Michała Archanioła znajduje się także ołtarz św. Sebastiana (prawa nawa boczna) z obrazem przedstawiającym mękę świętego. Zarówno obraz jak i cały ołtarz także czekają w kolejce do renowacji.
- Święty idzie w świat
Patronowi Polkowic swoją pracę poświęcają nie tylko konserwatorzy sztuki. Powstaje coraz więcej prac publicystycznych i naukowych na jego temat, część łącząca postać tego świętego z dżumą w Polkowicach. Patron naszego miasta jest także przedmiotem prac artystycznych.
Na pomysł wykonania szczególnego rodzaju ikony św. Sebastiana wpadli podopieczni Warsztatu Terapii Zajęciowej (WTZ) w Polkowicach. Szczególnego, bo każda z kilkuset pokończonych prac została wykonana ręcznie i ma indywidualny charakter, dlatego nie sposób znaleźć dwóch identycznych.
Ceramiczna postać św. Sebastiana została symbolicznie przytwierdzona do drzewa jesionowego, będącego jednym z najstarszych drzew na ziemi, z którego Grecy i Rzymianie wykonywali włócznie i strzały. One zaś pozostają atrybutami tego świętego – wyjaśnia Stanisław Rapczuk, kierownik WTZ w Polkowicach. Lite drewno poprzez szlifowanie i lakierowanie zostało poddane czterokrotnej obróbce ręcznej. Budulcem postaci św. Sebastiana stała się glina, uznawana we współczesnych kulturach za archetyp i namiastkę żywej materii. Poprzez uformowanie wilgotnej konsystencji poddana została wyschnięciu i wypaleniu, a następnie szkliwieniu i ponownemu procesowi wypału w temperaturze 1020 stopni Celsjusza. W ten sposób transmutacja gliny doskonale ilustruje zmiany martwego w żywe, jak i żywego w martwe, czego symbolem jest postać św. Sebastiana – opowiada Stanisław Rapczuk.
Ikony św. Sebastiana wykonane przez podopiecznych Warsztatu Terapii Zajęciowej od wielu miesięcy stanowią jedne z najbardziej wartościowy prezentów, wręczanych przez władze naszego miasta przy okazji spotkań i wydarzeń, zdobywając w ten sposób świat i serca obdarowanych.
- Co tak naprawdę się wydarzyło?
Tragedia, która wydarzyła się w Polkowicach w 1680 r. pozostaje wydarzeniem bez precedensu w prawie 800-letniej historii naszego miasta. Dżuma (morowa choroba) dotarła do Polkowic latem. 18 czerwca zmarła pierwsza ofiara, 16-letni pasierb Krzysztofa Tschardecka, właściciela hotelu Pod Trzema Murzynami. „Zmarł pomieszany na głowie i z plamami na całym ciele” – jak podają miejskie kroniki.
Po tygodniu zmarła siostra Krzysztofa, 16-letnia Ewa. Bóle głowy, gorączka, plamy na całym ciele, śmierć. Taki scenariusz zaczął powtarzać się w mieście kilkanaście razy dziennie. Dopiero wtedy oficjalnie ogłoszono, że do Polkowic przyszło „morowe powietrze”. Mieszkańcy zaczęli masowo opuszczać miasto, którego bramy niedługo potem zamknięto. Ci, którzy wyszli, budowali sobie chaty na okolicznych polach. Na domach, gdzie byli chorzy, malowano wielkie, białe krzyże.
Tam, gdzie zmarli, dodawano jeszcze jeden krzyż. Zwłoki palono lub grzebano, przysypane gaszonym wapnem. Żywność, lekarstwa i pocztę odbierano od kurierów przy bramach. Wpuszczano jedynie lekarzy, urzędników i księży. Mimo to codziennie umierali ludzie. 4 lipca władze świeckie i duchowne Polkowic złożyły w kościele pw. św. Michała Archanioła ślubowanie św. Sebastianowi, prosząc go, jako patrona osób chorych zakaźnie, o opiekę nad miastem. Jednocześnie obrano św. Sebastiana patronem Polkowic.
„Najsamprzód została odprawiona Msza śpiewana, w czasie której to przyjęli Komunię burmistrz, rajcy i inni obecni, niewielu katolików. Po Komunii odczytał dr Jan Buchmann, pastor tutejszy, ślubowanie, które Ferdynand Mehl, burmistrz Polkowic, Melchior Ignacy Vogt, notariusz, Jan Preuss i Andrzej Bergmann – rajcowie, z wyciągniętymi palcami powtórzyli w imieniu swoim i zamiast Gminy, zaczem św. Sebastiana z powodu dżumy patronem swoim, a dzień ów uroczyście świętem swoim uczynili” – czytamy we fragmencie „Kroniki miasta Polkowice na Dolnym Śląsku” z 1819 r.
20 listopada ogłoszono, że morowe powietrze odeszło z Polkowic. Jednak bilans był tragiczny. W ciągu niespełna pół roku miasto straciło niemal połowę mieszkańców. Nigdy później, nawet podczas ostatniej wojny, nie doznało takiej katastrofy. Jako wotum wdzięczności dla Boga i ludzi zbudowano wieżę przy kościele św. Michała, a wnętrze świątyni wzbogaciło się o ołtarz św. Sebastiana oraz obraz przedstawiający scenę oddania miasta w opiekę tego świętego.
- Patron, czyli kto?
Św. Sebastian urodził się w Narbo Marcius (Narbonna). Potajemnie opiekował się chrześcijanami więzionymi za panowania cesarzy Marka Aureliusza, Dioklecjana i Maksymiliana. Nawrócił też wielu pogan, z których wielu poniosło później śmierć męczeńską. W 283 roku powołano go na stanowisko dowódcy przybocznej straży cesarskiej – pretorianów. Dioklecjan, dowiedziawszy się, że Sebastian jest chrześcijaninem, wezwał go do powrotu do pogaństwa. Święty odmówił, a wtedy tyran rozkazał łucznikom mauretańskim (Numidom) uśmiercić go.
Po egzekucji, dogorywającego Sebastiana znalazła św. Irena. Zabrawszy do domu – wyleczyła z ran. Sebastian dostał się do Dioklecjana upominając się o niesłuszne prześladowanie chrześcijan. Cesarz rozkazał zadać śmiałkowi 288 razów pałkami i martwego wrzucić do gnojowni. Św. Lucyna wydobyła i pochowała ciało w podziemiach, które dziś zwą się Katakumbami św. Sebastiana. Od stuleci katolicy zwracają się z prośbą o ochronę przed chorobami zakaźnymi do męczennika z początków chrześcijaństwa. Św. Sebastian jest uważany za obrońcę przed plagami i zaraźliwymi chorobami, które w średniowieczu pochłonęły miliony ludzi w całej Europie.