W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki zadecydował o wprowadzeniu stopnia alarmowego CHARLIE-CRP, dotyczącego zagrożeń w cyberprzestrzeni. To trzeci stopień zagrożenia w czterostopniowej skali. Będzie obowiązywał do 4 marca.
Jak poinformował pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński, podwyższenie stopnia alarmowego ma związek z sytuacją na Ukrainie oraz informacjami o zdarzeniach w Polsce. 21 lutego Rosja ogłosiła niepodległość separatystycznych republik Donieckiej i Ługańskiej oraz wysłała tam wojska, żeby „współpracować w zakresie obrony suwerenności i integralności terytorialnej”. To jednak oznacza, że rosyjskie wojska znajdują się oficjalnie na terytorium Ukrainy. Dalsza agresja Rosji na Ukrainę nie jest wykluczona.
– Stopień alarmowy oznacza, że mogą pojawić się ataki cybernetyczne na portale i strony instytucji publicznych, w tym także samorządowych, powodujące ich unieruchomienie lub uniemożliwienie skorzystania z usług elektronicznych. Dotyczy to także infrastruktury krytycznej, czyli np. dostaw energii elektrycznej czy wody. W celu zapobieżenia takiej sytuacji, wprowadzony został stopień alarmowy. Wprowadziliśmy całodobowe dyżury administratorów oraz osób uprawnionych do podejmowania decyzji w sprawie bezpieczeństwa systemów. Uważnie monitorujemy sytuację – mówi Tymoteusz Przybylski, dyrektor Centrum Usług Informatycznych we Wrocławiu.
CHARLIE-CRP po raz pierwszy w Polsce
– Do tej pory nie było jeszcze w Polsce stopnia CHARLIE-CRP. Jest to historycznie moment przełomowy, jeśli chodzi o użycie tego stopnia. Może oznaczać, że wiemy co jest lub może się stać celem ataku cybernetycznego. Mamy zidentyfikowane obszary, które powinny podlegać ochronie. Stopnie alarmowe dotyczą jednak organów administracji państwowej. Obywatel raczej nie powinien odczuć bezpośrednio skutków ich wprowadzenia – mówi anonimowo ekspert ds. cyberbezpieczeństwa z jednej z uczelni wyższych.
Przypomnijmy, że 14 lutego ofiarą cyberataku randsomware padło Lotnicze Pogotowie Ratunkowe (LPR). Atak nie wpłynął na dostępność śmigłowców ratunkowych ani czas dotarcia do potrzebujących, utrudnił jednak działanie służbom ratowniczym. Brak informacji na temat jego ewentualnej zbieżności z kryzysem na Ukrainie.