Jeszcze trzy lata temu jego ulubionym miejscem była domowa kanapa. Jednak przyszedł taki dzień, w którym Krzysztof Jaśkiewicz zdecydował, że zacznie dbać o zdrowie bowiem ważył… 140 kg. Od około dwóch lat uprawia amatorskie biegi z przeszkodami (runmageddon) oraz klasyczne.
Dzięki podjęciu aktywności fizycznej stracił już 40 kg! Mimo krótkiego okresu od rozpoczęcia przygody ze sportem, ma już na swoim koncie wiele osiągnieć. Zdobył m.in.: koronę runmageddon, półmaratonów polskich i herb półmaratonów polskich. Ukończył również runmageddon Global Sahara (120 km na Saharze w 3 dni) oraz runmageddon Global Kaukaz (100 km w górach w 3 dni). Jednak to dopiero początek sportowych wyzwań. Czytelników portalu MiedzioweFakty.pl zapraszamy na krótką rozmowę z Krzysztofem Jaśkiewiczem.
- Skąd pomysł na tego typu przygody?
Chciałem zacząć się ruszać, coś robić, żeby w końcu zadbać o swoją wagę i zdrowie. Wyprawy są częścią biegów z przeszkodami, które pozwalają przy okazji odwiedzić i poznać nowe miejsca.
- Ile miejsc Pan odwiedził?
Jak na razie odwiedziłem saharyjską pustynię i góry Kaukaz w Gruzji. Jest jeszcze wiele miejsc do odkrycia, zatem nie mogę się doczekać kolejnych wypraw.
- Które z tych miejsc było bardziej ekstremalne?
Biegałem na Saharze i w górach w Gruzji. Oba miejsca zupełnie różne, ale Sahara okazała absolutnie ekstremalna z powodu upałów i nieograniczonej ilości piasku.
- Podróżuje Pan sam?
Po kraju najczęściej podróżuję z żoną i znajomymi, z którymi bierzemy udział w zawodach. Wyprawy zagraniczne z powodów finansowych muszę odbywać niestety sam. Dlatego w tym miejscu chciałbym podziękować Panu Łukaszowi Puźnieckiemu burmistrzowi Polkowic, ponieważ dzięki jego wsparciu ten wyjazd był możliwy.
- Ile czasu trwa taka wyprawa?
Wyprawy zagraniczne typu Global najczęściej trwają około siedem dni. Cztery z nich, to same zawody i do tego dotarcie na miejsce i powrót do domu.
- Jak wyglądały zawody w Gruzji?
Biegi podzielone były na różne etapy i rozłożone na cztery dni. Trasy prowadziły przez szutrowe drogi, po parku narodowym z gejzerami i korytem rzeki. Najcięższy był chyba trzeci dzień, gdzie musieliśmy wbiec pod górę na wysokość 3 km. Ostatni dzień to to tzw. bieg przyjaźni. Tutaj nie ma już rywalizacji. Dystanse robimy na spokojnie. Ten wyjazd udowodnił mi, że mogę jeszcze więcej. Pierwszego dnia pobytu w Gruzji przebiegłem dystans 44 km, co uczyniło ze mnie biegacza klasy ultra. Był to dla mnie bardzo wzruszający, ale i motywujący moment.
- Gdzie Pan śpi i jada?
Na pustyni spaliśmy w specjalnie przygotowanym obozie, gdzie jadaliśmy specjały kuchni marokańskiej. W Gruzji spaliśmy w hotelu niedaleko miejsca, z którego startowaliśmy. Jedzenie standardowo hotelowe, ale za każdym razem na mecie czekało na nas typowe gruzińskie jedzenie, szykowane przez lokalną kucharkę.
- Jakie są kolejne cele?
W przyszłym roku chcę powtórzyć wyjazd na Saharę. Chciałbym również pojechać na Półwysep Skandynawski.
- Jakie jest Pana największe podróżnicze marzenie?
Moim największym marzeniem jest udział w biegu w Dolinie Śmierci w Kalifornii. Są to dalekie plany, jednak mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować.
- Życzymy dalszych sukcesów oraz realizacji postawionych celów.